Na ulicach
małego miasteczka Forks w stanie Waszyngton nie ma żywej duszy, mimo że jest
sobotnie popołudnie. Czerwcowa pogoda nie może być piękniejsza. Słońce świeci,
temperatura jest idealna. Rzadko zdarza się, że w Forks nie ma deszczu.
Nagle
rozbrzmiewają kościelne dzwony. Ptaki zrywają się z drzew. Z niewielkiego
kościoła wybiega młoda para, a za nią wszyscy mieszkańcy miasteczka. Nikt nie
mógł ominąć wydarzenia, jakim jest ślub młodego szeryfa Charliego Swana z jego
ukochaną René. Widać było, że młodzi byli zakochani w sobie do szaleństwa i nic
nie zdoła ich rozdzielić. Szeryf to człowiek ciągle uśmiechnięty i skryty w
sobie. Uwagę innych przyciągają jego duże brązowe oczy. Zapewne to one
zauroczyły młodą damę, która dziś prezentowała się niczym księżniczka w białej
sukni. Jej jasnobrązowe włosy zdobiła piękna biała spinka z wplecionym welonem.
Jej mlecznobiała skóra pięknie kontrastowała z bielą sukni ślubnej. Rzadko się
zdarzało, że René wydawała się opalona. Jej szare oczy i jasna skóra mówiły
wszystkim wokół, że z pewnością jest potomkinią albinosa. Razem z Charliem
tworzyli przecudowną parę. Wesele odbyło się w domu młodych, w ogrodzie. Ludzie
nie mogli napatrzeć się na szczęście szeryfa, a także nacieszyć piękną pogodą.
W kilka miesięcy
po ślubie okazało się, że René i Charlie spodziewają się dziecka. Uważali, że
są najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi. Po dziewięciu miesiącach urodziła im się
zdrowa i silna córeczka. Dali jej na imię Isabella, lecz René zawsze mówiła na
nią Bella, ponieważ uważała, że ma najpiękniejsze dziecko pod słońcem. Już w
wieku dwóch lat mała córcia szeryfa otaczała wszystkich swoim urokiem. Jej
ciemnobrązowe włosy spływały delikatnymi lokami na ramiona, a brązowe oczka
miały w sobie nieopisany blask. Nikt nie kwestionował imienia, które pasowało
idealnie do córki szeryfa. Bella jest po prostu piękną dziewczynką.
I tak toczył
się dzień za dniem. Wcześnie rano Charlie wychodził do pracy, a René zajmowała
się domem i dzieckiem. Szeryf Swan pracował do późna, więc wspólnym posiłkiem
małżonków była dopiero kolacja. Wieczorem Charlie zajmował się Bellą, a jego
żona odpoczywała przy dobrej książce. Pewnego dnia René stwierdziła, że jest
zmęczona tą monotonią. Jej mąż nie rozumiał, o co jej chodziło. Wywiązała się
kłótnia. René w złości spakowała rzeczy swoje i dziecka, powiedziała, że
zmarnuje życie w tej mieścinie. Złapała Bellę i walizki, wychodząc trzasnęła
drzwiami i wróciła do Phoenix, rodzinnego miasta.
Charlie się
załamał. Mieszkańcy Forks bardzo mu współczuli. Przez tydzień nikt go nie
widział w mieście, ponieważ zamieszkał u przyjaciela Billy’ego Blacka w
rezerwacie Quilletów. Dzięki pomocy Billy’ego udało mu się w końcu stanąć na
nogi, ale na jego twarz nie wrócił już ten ciepły uśmiech. Jego strzępki można
było ujrzeć, gdy mówił o córce bądź spędzał z nią wolne chwile. Bella
odwiedzała swojego tatę każdego lata. Starali się spędzać ze sobą jak najwięcej
czasu. Ich miłość rosła z każdym dniem rozłąki.
Pewnego
zimowego dnia René ubrana w czarną sukienkę oznajmiła trzynastoletniej Belli,
że wychodzi na kolację. Nie było to dla niej zaskoczeniem. Od pewnego czasu
podejrzewała, że mama się z kimś umawia. Z dnia na dzień René stawała się
szczęśliwsza i piękniejsza. Kilka dni później Bella pozna Phila. Był w wieku
mamy, zdecydowanie nie przypominał jej byłego męża. Rosły, wysportowany,
przystojny. Grał w baseball, reprezentował niższą ligę. Bella rozumiała, czym
zauroczył mamę. Phil to mężczyzna inteligentny, radosny, dobroduszny, lubił
żartować. Po pół roku zamieszkał z nimi. Razem wyglądali na szczęśliwą rodzinę.
Bella czuła jednak, że to nie to, czego oczekiwała. Po długiej rozmowie z René
zadecydowały, że Bells przeprowadzi się na stałe do Forks. Charlie był bardzo
szczęśliwy po otrzymaniu tej wiadomości. Przyjął córkę z otwartymi ramionami.
Bella przeniosła się do deszczowego miasteczka w dniu swoich 14 urodzin. Tam
poszła do szkoły, znalazła przyjaźnie, ale były dni, kiedy brakowało jej słońca
i upału, które codziennie ogarniały Phoenix. Dla swoich rówieśników była wzorem
do naśladowania. Mieszkańcy Forks kochali córkę szeryfa jak on sam.
Bella Swan to
ja. Dziś mam 16 lat, a jutro stanę się licealistką. Oby nowa szkoła przyniosła
mi wiele ciekawych przeżyć.
~*~*~*~*~*~
~*~*~*~*~*~
To pierwsza notka na moim blogu. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i będziecie zaglądać tu częściej. Rozdział I już za tydzień. Enjoy ;)