Całą przerwę
śniadaniową spędziłyśmy na omawianiu naszych nowych klas. Angela opowiedziała
mi o swojej wychowawczyni, pani Smith, która mnie będzie uczyła historii.
Zdążyła wywnioskować, że jest trochę świrnięta. W sumie kto pokazuje uczniom
kolekcję zdjęć swoich ukochanych kotów, z których każdy kot jest tym
najlepszym, najpiękniejszym i najmądrzejszym zwierzakiem? Czułam, że kroi się
dość ciekawa historia. Na pewno znajdzie się tam i miejsce dla bohaterskiego
kociaka. Angie zdążyła w tym krótkim czasie, jaki spędziłyśmy w szkole,
rozejrzeć się wśród uczniów i doniosła mi wręcz o każdym napotkanym
przystojniaku. Stwierdziła tylko, że nie może rozgryźć jednego chłopaka, który
jest mega przystojny, ma ciało Adonisa (ciekawe skąd ona to wie, wątpię, żeby
widziała go nago…) i mega tajemnicze oczy. Nie wyglądał na typowego licealistę.
Trochę rozmarzyła się na wspomnienie o nim. Wiem, że moja przyjaciółka marzy o
pięknej miłości, która rozpocznie się w szkole średniej i będzie trwać aż do
grobowej deski. Ja głównie słuchałam, potakiwałam i śmiałam się z niewybrednych
komentarzy Angeli.
- Widziałam,
że szłaś na stołówkę z tą brunetką. Ona była wśród tych mega bogatych
dzieciaków, które przed rozpoczęciem stały przy szafkach. – to ostatnie zdanie
nie było pytaniem, ale wiedziałam, że czeka na potwierdzenie swoich
przypuszczeń.
- Tak,
jesteśmy razem w klasie. Skąd wiesz, że są bogaci? Alice to bardzo miła i
inteligentna dziewczyna, choć chwilami widać, że jest lekko postrzelona. – Obie
miałyśmy ten sam stosunek do dzieci nowobogackich rodziców. Nie dość, że dostają
wszystko, co chcą, to zbyt dojrzali emocjonalnie nie są…
- Oj,
przestań. Każde z nich wygląda jak chodzący milion dolarów. Spójrz na tę
blondynkę. Torebka z wysokiej półki, spodnie z najnowszych trendów, idealna
modna fryzura i na dodatek cudowny makijaż. A twoja koleżanka na buty wydała
pewnie małą fortunę. Chłopaki pewnie też mają same markowe ciuchy. Gdy tylko
zauważyłam tą blondi, wiedziałam, że jest pusta…
- Angie, daj
spokój. Jeszcze ich nie znamy. Alice nie wydaje się pusta. Być może każdy z
nich nas zaskoczy i okażą się geniuszami? Wiesz, że nie powinno się sądzić
książki po okładce…
- Ale czy nie
uważasz… - dyskusja zapewne ciągnęłaby się jeszcze przez długi czas, gdyby nie
rozbrzmiewający właśnie dzwonek, który przerwał mojej przyjaciółce w pół
zdania.
- Mamy już
dzisiaj zajęcia? – spytałam.
- My będziemy
zwiedzać szkołę, starsze roczniki już niestety się uczą. Powinnyśmy wrócić do
naszych gabinetów.
- Aha. No, w
sumie racja. To co, widzimy się po szkole? Mogę cię odwieźć.
- Nie, nie
trzeba, już umówiłam się z Mike’iem. Właściwie nie wiem czemu to zrobiłam. Jeszcze
się zdzwonimy po południu. Paa! – i tyle ją widziałam.
Ledwo
zdążyłam się pozbierać i ruszyć w stronę gabinetu, a obok mnie znalazła się
Alice. Razem poszłyśmy na górę i przegadałyśmy cały pierwszy, być może
najważniejszy dzień w szkole średniej.
Po dosyć
chaotycznym, lecz strasznie nużącym dniu w szkole obie zeszłyśmy na parking. Gdy
wskazałam mój samochód pomyślałam, że Alice zaraz się przewróci. Zaczęła go
obskakiwać z każdej strony, wypytywać o różne rzeczy:
- To twój
samochód? O matko! Skąd go masz? – nie dowierzała.
- To prezent
od taty na rozpoczęcie nowej szkoły…
- Ale masz
fajnie… Szeryf musi bardzo cię kochać, skoro był w stanie wydać fortunę na
takie cudowne auto. – rozległ się dźwięk klaksonu. – O, to mój brat. Muszę uciekać.
Do zobaczenia jutro!
Alice
pobiegła do stojącego nieopodal srebrnego Volvo, a ja wskoczyłam do mojej bryki
i ruszyłam do domu. Po drodze zahaczyłam jeszcze o market, ponieważ chciałam
Charliemu zrobić najlepszą kolację pod słońcem w podziękowaniu za samochód. Zaczęłam
się zastanawiać, ile on go kosztował…
Gdy weszłam
do domu szybko skierowałam się do pokoju, zabrałam ze sobą mój ulubiony dres i
skierowałam się do łazienki, żeby wziąć gorący prysznic. Potem przygotowałam
się na jutro do szkoły i puściłam dobrą muzykę. Po tym wszystkim zabrałam się
za robienie naleśników po meksykańsku – ulubione danie Charliego.
Tata wrócił
dzisiaj trochę szybciej z pracy. Ledwo zdążyłam z kolacją. Widziałam, że był
bardzo podekscytowany. Byłam ciekawa, co się stało. Być może ostatnimi czasy
umknęło mi coś ważnego z jego życia. W końcu ostatnie dwa tygodnie wakacji
spędziłam u mamy w Phoenix, a przez ten czas wiele się mogło zdarzyć. Faktem jest,
że nie po raz pierwszy widzę Charliego całego w skowronkach. Tata szybko
przebrał się i umył, a zapachy zaprowadziły go do kuchni.
- Bells,
pięknie pachnie. Co dzisiaj na kolację?
- Twoje
ulubione naleśniki po meksykańsku.
- A z jakiej okazji?
- Chcę ci
podziękować za samochód i w ogóle za wszystko.
- Bella…
Usiedliśmy i
jedliśmy w milczeniu. Tata zerkał na mnie, jakby chciał o coś spytać. Udawałam,
że tego nie widzę. Nie lubię rozmawiać z nim w kuchni, bo robi się wtedy bardzo
poważny i dociekliwy. Po kolacji wspólnie posprzątaliśmy, a potem udaliśmy się
do salonu. Zrobiło się chłodno, więc wzięłam koc i usiadłam na kanapie.
- No, Bells. Opowiadaj
jak minął ci pierwszy dzień w liceum.
- W sumie nie
było tak źle. Nie mieliśmy dzisiaj zajęć, ale za to zwiedziliśmy szkołę. Bałam się,
że będę czuć się samotna, bo Angela poszła przecież do klasy plastycznej, ale
jakoś przeżyłam. Poznałam córkę doktora Cullena i myślę, że uda nam się
zaprzyjaźnić.
- To bardzo
dobrze. A do mamy dzwoniłaś? Pewnie siedzi jak na szpilkach i czeka aż jej
opowiesz wszystko ze szczegółami.
- No i znowu
zaczną się te jej pytania czy spotkałam księcia z bajki…
- Nie dziw
się jej. Ona chce, żebyś po prostu była szczęśliwa.
- No wiem,
wiem. Mogę ci zadać pytanie?
- W sumie już
to zrobiłaś, ale pytaj.
- Ile
kosztował cię mój samochód? Przecież wiesz, że potrafię sprawdzić takie rzeczy
w Internecie.
- To sobie
sprawdzaj. Powiem ci tyle, że dałem radę za niego zapłacić. I nie ruszyłem
oszczędności na twoje studia. A teraz leć dzwonić do mamy, bo inaczej jutro
rano będzie do mnie wydzwaniała z pretensjami.
- No okay. Im
szybciej to będę miała z głowy tym lepiej.
Oddałam Charliemu
koc i poszłam na górę. Odpisałam szybko Angie na smsa i zadzwoniłam do René. Odebrała
po pierwszym sygnale. Musiała się bardzo niecierpliwić. Opowiedziałam jej
wszystko, łącznie z tym, jak łatwo nawiązałam kontakt z Alice. Dość długo
opowiadałam o moim samochodzie. Po chwili mama przyznała, że to ona podsunęła
Charliemu ten pomysł. Zawsze powtarzała, że wożenie dziecka, a zwłaszcza
nastolatki w radiowozie to obciach. Jak widać, była bardzo skuteczna w swoich
wywodach. Znowu zaczęłam zastanawiać się jak dużo pieniędzy tata wydał na ten
samochód. Czułam, że René wie coś więcej, ale nie chciało mi się wiercić jej
dziury w brzuchu. Po mniej więcej godzinie rozmowy zdecydowałam, że muszę kończyć,
bo chcę porozmawiać jeszcze z Angelą. Mama życzyła mi powodzenia i prosiła,
żebym częściej się do niej odzywała. Z Angie rozmawiałam trochę krócej, ale
zdążyłam ją namówić na poranną przejażdżkę do szkoły moim nowym autkiem.
Chwyciłam za
książkę i próbowałam zagłębić się w odległym świecie, lecz nie bardzo mi się to
udawało. Ze zmęczenia kleiły mi się oczy. Szybko przebrałam się w piżamę i
uszykowałam do snu. Zasnęłam, gdy tylko przyłożyłam głowę do poduszki i śniłam
o jutrzejszym dniu.
~*~*~*~*~*~
Przepraszam, że tak późno, ale miałam jakąś blokadę i brak motywacji, żeby coś napisać. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli. Następny rozdział dodam dopiero w okolicach 20 lipca, ponieważ wyjeżdżam na zasłużone wakacje :) Życzę wszystkim, żeby tegoroczne lato było tym wymarzonym!
Enjoy ;)
cudo ;*
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać kiedy w końcu nastąpi moment kiedy się spotkają ;D
Potrzymam Cię trochę w niepewności :)
OdpowiedzUsuń