środa, 3 lipca 2013

Rozdział 3

Całą przerwę śniadaniową spędziłyśmy na omawianiu naszych nowych klas. Angela opowiedziała mi o swojej wychowawczyni, pani Smith, która mnie będzie uczyła historii. Zdążyła wywnioskować, że jest trochę świrnięta. W sumie kto pokazuje uczniom kolekcję zdjęć swoich ukochanych kotów, z których każdy kot jest tym najlepszym, najpiękniejszym i najmądrzejszym zwierzakiem? Czułam, że kroi się dość ciekawa historia. Na pewno znajdzie się tam i miejsce dla bohaterskiego kociaka. Angie zdążyła w tym krótkim czasie, jaki spędziłyśmy w szkole, rozejrzeć się wśród uczniów i doniosła mi wręcz o każdym napotkanym przystojniaku. Stwierdziła tylko, że nie może rozgryźć jednego chłopaka, który jest mega przystojny, ma ciało Adonisa (ciekawe skąd ona to wie, wątpię, żeby widziała go nago…) i mega tajemnicze oczy. Nie wyglądał na typowego licealistę. Trochę rozmarzyła się na wspomnienie o nim. Wiem, że moja przyjaciółka marzy o pięknej miłości, która rozpocznie się w szkole średniej i będzie trwać aż do grobowej deski. Ja głównie słuchałam, potakiwałam i śmiałam się z niewybrednych komentarzy Angeli.
- Widziałam, że szłaś na stołówkę z tą brunetką. Ona była wśród tych mega bogatych dzieciaków, które przed rozpoczęciem stały przy szafkach. – to ostatnie zdanie nie było pytaniem, ale wiedziałam, że czeka na potwierdzenie swoich przypuszczeń.
- Tak, jesteśmy razem w klasie. Skąd wiesz, że są bogaci? Alice to bardzo miła i inteligentna dziewczyna, choć chwilami widać, że jest lekko postrzelona. – Obie miałyśmy ten sam stosunek do dzieci nowobogackich rodziców. Nie dość, że dostają wszystko, co chcą, to zbyt dojrzali emocjonalnie nie są…
- Oj, przestań. Każde z nich wygląda jak chodzący milion dolarów. Spójrz na tę blondynkę. Torebka z wysokiej półki, spodnie z najnowszych trendów, idealna modna fryzura i na dodatek cudowny makijaż. A twoja koleżanka na buty wydała pewnie małą fortunę. Chłopaki pewnie też mają same markowe ciuchy. Gdy tylko zauważyłam tą blondi, wiedziałam, że jest pusta…
- Angie, daj spokój. Jeszcze ich nie znamy. Alice nie wydaje się pusta. Być może każdy z nich nas zaskoczy i okażą się geniuszami? Wiesz, że nie powinno się sądzić książki po okładce…
- Ale czy nie uważasz… - dyskusja zapewne ciągnęłaby się jeszcze przez długi czas, gdyby nie rozbrzmiewający właśnie dzwonek, który przerwał mojej przyjaciółce w pół zdania.
- Mamy już dzisiaj zajęcia? – spytałam.
- My będziemy zwiedzać szkołę, starsze roczniki już niestety się uczą. Powinnyśmy wrócić do naszych gabinetów.
- Aha. No, w sumie racja. To co, widzimy się po szkole? Mogę cię odwieźć.
- Nie, nie trzeba, już umówiłam się z Mike’iem. Właściwie nie wiem czemu to zrobiłam. Jeszcze się zdzwonimy po południu. Paa! – i tyle ją widziałam.
Ledwo zdążyłam się pozbierać i ruszyć w stronę gabinetu, a obok mnie znalazła się Alice. Razem poszłyśmy na górę i przegadałyśmy cały pierwszy, być może najważniejszy dzień w szkole średniej.
Po dosyć chaotycznym, lecz strasznie nużącym dniu w szkole obie zeszłyśmy na parking. Gdy wskazałam mój samochód pomyślałam, że Alice zaraz się przewróci. Zaczęła go obskakiwać z każdej strony, wypytywać o różne rzeczy:
- To twój samochód? O matko! Skąd go masz? – nie dowierzała.
- To prezent od taty na rozpoczęcie nowej szkoły…
- Ale masz fajnie… Szeryf musi bardzo cię kochać, skoro był w stanie wydać fortunę na takie cudowne auto. – rozległ się dźwięk klaksonu. – O, to mój brat. Muszę uciekać. Do zobaczenia jutro!
Alice pobiegła do stojącego nieopodal srebrnego Volvo, a ja wskoczyłam do mojej bryki i ruszyłam do domu. Po drodze zahaczyłam jeszcze o market, ponieważ chciałam Charliemu zrobić najlepszą kolację pod słońcem w podziękowaniu za samochód. Zaczęłam się zastanawiać, ile on go kosztował…
Gdy weszłam do domu szybko skierowałam się do pokoju, zabrałam ze sobą mój ulubiony dres i skierowałam się do łazienki, żeby wziąć gorący prysznic. Potem przygotowałam się na jutro do szkoły i puściłam dobrą muzykę. Po tym wszystkim zabrałam się za robienie naleśników po meksykańsku – ulubione danie Charliego.
Tata wrócił dzisiaj trochę szybciej z pracy. Ledwo zdążyłam z kolacją. Widziałam, że był bardzo podekscytowany. Byłam ciekawa, co się stało. Być może ostatnimi czasy umknęło mi coś ważnego z jego życia. W końcu ostatnie dwa tygodnie wakacji spędziłam u mamy w Phoenix, a przez ten czas wiele się mogło zdarzyć. Faktem jest, że nie po raz pierwszy widzę Charliego całego w skowronkach. Tata szybko przebrał się i umył, a zapachy zaprowadziły go do kuchni.
- Bells, pięknie pachnie. Co dzisiaj na kolację?
- Twoje ulubione naleśniki po meksykańsku.
- A z jakiej okazji?
- Chcę ci podziękować za samochód i w ogóle za wszystko.
- Bella…
Usiedliśmy i jedliśmy w milczeniu. Tata zerkał na mnie, jakby chciał o coś spytać. Udawałam, że tego nie widzę. Nie lubię rozmawiać z nim w kuchni, bo robi się wtedy bardzo poważny i dociekliwy. Po kolacji wspólnie posprzątaliśmy, a potem udaliśmy się do salonu. Zrobiło się chłodno, więc wzięłam koc i usiadłam na kanapie.
- No, Bells. Opowiadaj jak minął ci pierwszy dzień w liceum.
- W sumie nie było tak źle. Nie mieliśmy dzisiaj zajęć, ale za to zwiedziliśmy szkołę. Bałam się, że będę czuć się samotna, bo Angela poszła przecież do klasy plastycznej, ale jakoś przeżyłam. Poznałam córkę doktora Cullena i myślę, że uda nam się zaprzyjaźnić.
- To bardzo dobrze. A do mamy dzwoniłaś? Pewnie siedzi jak na szpilkach i czeka aż jej opowiesz wszystko ze szczegółami.
- No i znowu zaczną się te jej pytania czy spotkałam księcia z bajki…
- Nie dziw się jej. Ona chce, żebyś po prostu była szczęśliwa.
- No wiem, wiem. Mogę ci zadać pytanie?
- W sumie już to zrobiłaś, ale pytaj.
- Ile kosztował cię mój samochód? Przecież wiesz, że potrafię sprawdzić takie rzeczy w Internecie.
- To sobie sprawdzaj. Powiem ci tyle, że dałem radę za niego zapłacić. I nie ruszyłem oszczędności na twoje studia. A teraz leć dzwonić do mamy, bo inaczej jutro rano będzie do mnie wydzwaniała z pretensjami.
- No okay. Im szybciej to będę miała z głowy tym lepiej.
Oddałam Charliemu koc i poszłam na górę. Odpisałam szybko Angie na smsa i zadzwoniłam do René. Odebrała po pierwszym sygnale. Musiała się bardzo niecierpliwić. Opowiedziałam jej wszystko, łącznie z tym, jak łatwo nawiązałam kontakt z Alice. Dość długo opowiadałam o moim samochodzie. Po chwili mama przyznała, że to ona podsunęła Charliemu ten pomysł. Zawsze powtarzała, że wożenie dziecka, a zwłaszcza nastolatki w radiowozie to obciach. Jak widać, była bardzo skuteczna w swoich wywodach. Znowu zaczęłam zastanawiać się jak dużo pieniędzy tata wydał na ten samochód. Czułam, że René wie coś więcej, ale nie chciało mi się wiercić jej dziury w brzuchu. Po mniej więcej godzinie rozmowy zdecydowałam, że muszę kończyć, bo chcę porozmawiać jeszcze z Angelą. Mama życzyła mi powodzenia i prosiła, żebym częściej się do niej odzywała. Z Angie rozmawiałam trochę krócej, ale zdążyłam ją namówić na poranną przejażdżkę do szkoły moim nowym autkiem.
Chwyciłam za książkę i próbowałam zagłębić się w odległym świecie, lecz nie bardzo mi się to udawało. Ze zmęczenia kleiły mi się oczy. Szybko przebrałam się w piżamę i uszykowałam do snu. Zasnęłam, gdy tylko przyłożyłam głowę do poduszki i śniłam o jutrzejszym dniu.

~*~*~*~*~*~
Przepraszam, że tak późno, ale miałam jakąś blokadę i brak motywacji, żeby coś napisać. Mam nadzieję, że  nie jesteście na mnie źli. Następny rozdział dodam dopiero w okolicach 20 lipca, ponieważ wyjeżdżam na zasłużone wakacje :) Życzę wszystkim, żeby tegoroczne lato było tym wymarzonym!
Enjoy ;)

2 komentarze:

  1. cudo ;*
    nie mogę się doczekać kiedy w końcu nastąpi moment kiedy się spotkają ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Potrzymam Cię trochę w niepewności :)

    OdpowiedzUsuń